czwartek, 15 sierpnia 2013

Nauka, zrozumienie, akceptacja ("Rok 1984" George Orwell)




Podobno są książki, które trzeba przeczytać (nie chodzi mi bynajmniej o lektury szkolne czy podręczniki akademickie). O tej akurat słyszałam wiele dobrego, co dodatkowo zwiększyło moje oczekiwania.
Klasyka to klasyka, ale czy kartki papieru mogą stać się dla kogoś granicą między dzieciństwem a dorosłością? Zakończenie zresztą musiało być niezłym szokiem. W końcu wychowaliśmy się na happy endach, wszyscy muszą żyć długo i szczęśliwie. Inna wersja jest nie do przyjęcia, aż do zderzenia się naiwnego spojrzenia z rzeczywistością. Dobro, słuszność, uczucia nagle okazują się zbędne.Powoli znikają ideały. Zostaje tylko władza, która sama w sobie jest celem. Czy naprawdę tylko to jest ważne? Czy możliwe jest społeczeństwo podporządkowane tylko władzy? Czy rzeczywistość może być tylko i wyłącznie taka, jaką każe nam ją widzieć jednostka nadrzędna? Zdałam sobie sprawę, że nawet nie wiem co to słowo znaczy. Jest tym co widzimy osobiście, czy tym co zauważa większość. Okazuje się, że indywidualizm jest szkodliwy, a ignorancja jest siłą. Odpowiednio wykorzystując strach można uzyskać "dostęp do mózgu". Czy można zmienić kogoś tak, by myślał, że dwa plus dwa daje pięć ignorując logiczne pobudki? Czy cierpienie może dogłębnie zmienić pojmowanie? Czy nieustanna kontrola fizycznej powłoki naturalnie prowadzi do kontroli nad umysłem? Podobno nad myślozbrodnią można zapanować, a nieustanna inwigilacja może stać się normalnością zupełnie nie wywołującą buntu. Wolność to niewola. Należy z niej korzystać w wyznaczonych przez partię granicach, gdyż jednostka sama nie jest w stanie się nią posłużyć. 
Partia jest nieskończona. Istnieje dla dobra obywateli. Składa się z fanatycznych urzędników.Nadgorliwość jest podobno gorsza od faszyzmu. Czy jednak nie jest niesprawiedliwością kontrola marginalnego procenta społeczeństwa nad resztą? Przecież od zawsze władzę dyktuje najsilniejszy. Zwykle dobro wygrywa, triumfuje miłość.Wielkim rozczarowaniem jest porażka bohatera.

Wiesz,że to jedyny ratunek, więc chwytasz się go kurczowo. C h c e s z, żeby zrobili to tej osobie. Nie obchodzi Cię to jak bardzo będzie cierpiała. Liczysz się tylko ty.I potem zmienia się nastawienie do tego kogoś.

Ostatnim bastionem człowieczeństwa było uczucie - Julia. Czy można jednym zdaniem zmienić coś, co tworzyło się miesiącami? Czy ludzie mogą stać się nagle dla siebie zbędni? Ostatecznie nie jestem w stanie stwierdzić czy przemiana Winstona była dla niego sukcesem czy porażką. Lepiej jest chyba żyć w  prawdzie niż w sztucznie wykreowanej rzeczywistości. Smith uwierzył, że dwa plus dwa równa się pięć. 

Walka się skończyła.Odniósł zwycięstwo nad samym sobą.

Myślałam, że książka odpowie mi na wiele pytań. W końcu jest podobno wnikliwym traktatem filozoficznym o władzy i patologicznym dyktacie ideologii, genialnym pamfletem na komunizm. Jednak stała się raczej źródłem wielu pytań na które nie sposób odpowiedzieć. Mam pustkę w głowie, ale podobno jednostka z góry skazana jest na porażkę.

4 komentarze:

  1. Z pewnością będę odwiedzała :)
    lovebooks16.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe wpisy, zapraszam do siebie :)

    http://fantastykaa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Zatem cel osiągnięty! Żadna książka (pisarz, filozof, prorok), nie odpowie na dręczące nas pytania. Ma pobudzić szare komórki, nasze, własne... Pamiętam swój bałagan w głowie po tej lekturze :-D Uwielbiam ten stan... Pozdrawiam serdecznie i mnóstwa lektur powodujących w głowie, sercu i duszy niezłe zamieszanie życzę :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marzy mi się znalezienie książki bez "zmieszań", która zapadłaby mi w pamięć. Mimo prób, na razie nie znalazłam :). Widocznie to jedna z konstytutywnych cech dobrej literatury.

      Usuń