Miałkość wyrazu to niejako brzemię większości biografii fabularyzowanych. Jednak sam żywot Mozarta nie pozwala przejść obok tej pozycji obojętnie. Częsty brak realizmu, pryzmat niedoścignionego geniuszu przykrywa ludzkie oblicze, liczne słabostki i uzależnienia. Dziecko bez skazy, o gołębim sercu i pogodnym usposobieniu wydaje się wyprzedzać tysiąclecia. Początkowo wyłącznie małpka salonowa, jarmarczna zabawka sterowana przez rodzica-tyrana potrafiła przekształcić się w artystę skończonego. Ponadczasowego i jedynego w swoim rodzaju. Kariera od najmłodszych lat stanowiła priorytet zabierając mu prawo do spokojnej młodości. Pod powłoką sielankowych relacji rodzinnych kryje się głęboko ukryty obraz oziębłego opiekuna, który nawet zza grobu rozszerza swoje wpływy. Kompozytor często wzywał swojego ojca by ten oskarżył syna przed całym światem za pomocą umiejętnie kreowanych motywów. Leopold sprawił, że jego potomka wyniesiono na piedestał zbyt wcześnie przeplatając salzburskie lata licznymi wojażami. Różnice pokoleń wydawały się nie do pogodzenia. Blokują Amadeusza przez większość życia choć próbuje wywalczyć sobie wolność (również artystyczną). Czasem z połowicznym sukcesem, najczęściej bezskutecznie nieustannie gnębiony cieniem przodka.
Lolli muzyków w ryzach należytych trzyma, a ów Haydn rzetelnie wspomaga.
Lecz cóż to pomoże, skoro nicponie nie słuchają, nieporządne życie nadal wiodą,
pijaństwu i rozpuście hołdują i ostatnią nawet koszulę gotowi lichwiarzowi oddać,
byle tylko móc nadal zaspokajać swoje zachcianki.
Status muzyka nie był zbytnio poważany. Nie zapewniał stabilizacji i tak wielbionego luksusu. Mozart jednak brylował w zamkniętym arystokratycznym kręgu. Nie był prostakiem bez ogłady. Posiadał wszechstronne wykształcenie, towarzyskie obycie. Dzięki zagranicznym podróżom władał biegle kilkoma językami. Budził sensację wśród najznamienitszych postaci, jakie możemy spotkać na kartach historii - od cesarzy,filozofów (co ciekawe ze względu na swoją głęboką wiarę nie darzył sympatią Woltera - "Może już papa wie, że Wolter, ten bezbożnik i łotr skończony, zdechł, żeby tak rzec, jak pies, jak zwierzę. Oto i cała nagroda!"- list z 3 lipca 1778 roku) po papieża i Casanovę. Nie zdołał jednak oprzeć się wpływom muzyków epoki. Często w jego twórczości słychać inspiracje - głównie szkoły włoskiej, ale też młodego Bacha, Haydna, Glucka czy Hassego. Nigdy nie były to ślepe parafrazy - zawsze poskramiał je indywidualizmem, jarzmem geniuszu. Nieustannie porównywany chcąc nie chcąc musiał sprostać wizji złotego dziecka. Niespokojna natura i częsty brak mecenatu umożliwiło mu jednak swobodę twórczą. Był idealnym klasycyzującym preromantykiem (według większości uczonych pewnie nazwałam go tak na wyrost jednak moim zdaniem to określenie jest w pełni usprawiedliwione) - dawał podstawy nowego ładu i zwiastował zmiany. Nieświadomie wyprzedzał wieki co dla jemu współczesnych było niezrozumiałe. Miał odwagę nie schlebiać gustom, dzięki czemu zyskał ponadczasowość. Klamrą spinał resztę tria klasyków wiedeńskich (zresztą znał ich osobiście).
Ten chłopak sprawi, że my wszyscy popadniemy w zapomnienie.
Uczeń od początku przewyższał wszelakich mistrzów. Zachował w swojej twórczości kunsztowny dystans. Pozornie błahy zapis nutowy pod jego sprawną ręką zmieniał się w sztukę jedyną w swoim rodzaju trzymając na wodzy bardziej emocjonalne wątki. Potrafił z wdziękiem przekazać swobodny kobiecy śmiech jak i niespotykaną melancholię. Świadomy swojego talentu korzystał z niego garściami z niebywałym wyczuciem. Wieczny chłopiec z powagą traktował tylko muzykę, reszta zdawała się być tylko zbędnym dodatkiem. Lekkoduch i hulaka z równie naturalnym efektem tworzył kanon "Leck mich im Arsch" by zaraz potem zająć się muzyką sakralną. W obu zachowując mistrzowski poziom. Jak prawie każdy artysta gloryfikował cierpienie, wręcz wielbił stany skrajności - chwiejne emocje, duchową depresję, które nadawały jego twórczości głębi. Zresztą życie go nie rozpieszczało - prowadzenie domu ponad stan doprowadziło do licznych długów, pochował ukochaną matkę i czwórkę dzieci. Wrażliwość trawiła go od wewnątrz. Próbował zwalczyć ten stan swoją pasją, niejako dematerializować rzeczywistość doprowadzając się do stanu graniczącego z obłędem. Czystość wyrazu miesza się z niemą prośbą, nieodłączną naiwnością. Wyidealizował formę zabarwiając ją nieposkromionym nowatorstwem. Pozorna prostota okazuje się złożona i wymagająca technicznie. Każde niepowodzenie czy sukces prezentował tworzeniem. Wraz ze stanem umysłu ujawniała się muzyka.
Lecz każdy chyba winien iść drogą, którą mu los przeznaczył.
Mozart wyróżniał się religijnością. Gorliwy mason świadomie zamieszczał etyczne ideały wolnomularstwa w swoich dziełach. "Czarodziejski flet" aż kipi symbolizmem. Obdarzony trudnym charakterem kpił z zaściankowości, zwalczał kulturowe różnice. Współcześni zmyślnie wykorzystują historię kompozytora dodając do niej szczyptę dramatyzmu. Co ciekawe demonizacja Salieriego ni jak ma się ku prawdzie.Włocha uważano za niezrównanego mistrza oper, jego wróg był przodownikiem form instrumentalnych. Wpływy potencjalnego mordercy na wiedeńskim dworze były niepodważalne, jednak na kondycji Wolfganga odciskały się tylko pośrednio.
Przy życiu utrzymywały go tylko przelotne miłostki, alkohol i jedna z muz. Choć pod koniec życia nieustanne migreny ograniczyły i te resztki przyjemności. Praca wydawała się jedynym wytchnieniem chwilowo dając mu uczucie błogiego spokoju. Zresztą udręczenie Mozarta pozwala wniknąć w proces twórczy, daje prawie pełny obraz skomplikowanej postaci. Nie da się jednak bezpośrednio rozliczyć z istotą jego geniuszu, który do dziś pozostaje niezrozumiany. Wiele niejasności daje otwartą furtkę do procesu mitologizacji, otoczki mistycyzmu. Nawet miejsce pochówku budzi kontrowersje (zbiorowy grób, ale nie z powodów materialnych tylko edyktu panującego władcy). Nawet odnalezienie czaszki tworzy wokół jego osoby nawet dwieście lat później atmosferę boskości zmieszanej ze strachem przed niezrozumiałym geniuszem. Pozwala narosnąć wielu mitom, których nie da się jednoznacznie obalić. Mistrz do dziś pozostaje niewzruszony. Jego twórczości nie ima się czas, trwa na piedestale będąc niedoścignioną bazą dla przyszłych pokoleń.